Wiemy
już, że Uniwersum (przestrzeń) jest zbudowane z niezwykle wielu
pojedynczych, jednakowych kwantów, mających kształt czworościanu
foremnego, czyli takiego którego każda ściana jest trójkątem
równobocznym. Wykorzystując właściwość zakrzywienia przestrzeni
kwanty te bez reszty wypełniają trójwymiarowy obszar Uniwersum,
układając się w łańcuchy (ciągi) i tworząc strukturę
kryształu doskonałego.
Należy
teraz spróbować odpowiedzieć na pytanie, jakie rozmiary ma
pojedynczy kwant przestrzeni. Najbardziej kuszące jest przyjęcie,
że krawędź takiego czworościanu jest równa długości Plancka,
ale jest to zdradliwe, bowiem najmniejszym wymiarem mającym fizyczne
znaczenie w takiej figurze jest jej wysokość, a nie krawędź.
Można więc przyjąć, że to wysokość kwantu równa się długości
Plancka, ale wówczas okaże się, że długość jego krawędzi będzie
wynosiła długość Plancka i jeszcze jej ułamek. W tym miejscu
należy przypomnieć, że każda odległość w przyrodzie musi być
całkowitą wielokrotnością długości Plancka i występowanie jej
ułamków nie jest możliwe (tak jak w matematyce nie może być
wielkości: punkt i jeszcze kawałek punktu). Wobec tego trzeba
znaleźć taką proporcję wysokości i krawędzi kwantu w której
obie te wartości będą całkowitymi (czyli bez reszty, bez ułamków)
wielokrotnościami długości Plancka.
Nie
jest to zadanie zbyt trudne nawet dla przeciętnych matematyków,
więc zainteresowani mogą popracować i precyzyjnie obliczyć jeden
z najważniejszych wymiarów decydujących o obrazie naszego
wszechświata. Dla potrzeb dalszych analiz wystarczy stwierdzić, że
ponieważ pożądaną właściwość osiąga się przy liczbach
składających się z około piętnastu cyfr, to znaczy, że długość
krawędzi kwantu przestrzeni wynosi w przybliżeniu 10 do minus
dwudziestej metra (długość Plancka powiększona o piętnaście
rzędów).
Wybiegnę
tu trochę w przód i podam już teraz niezwykle ważną informację.
Otóż wymiar kwantu przestrzeni przekłada się bezpośrednio i w
zasadzie jest równy (z niewielkimi odchyleniami) wielkościom dwóch
podstawowych cząstek w budowie materii, czyli wielkościom elektronu
i kwarku. Oczywiście, powinienem najpierw wyjaśnić czym jest
elektron i kwark (swego rodzaju przeciwstawne byty), aby uzasadnić
prawdziwość powyższego stwierdzenia. Uczynię to, gdy będę
omawiał proces ich powstania w którymś z nieodległych wpisów,
ale ponieważ w podręcznikach fizyki podawane są przybliżone
wielkości elektronów (10 do minus 22 metra) i kwarków (10 do minus
18 metra) podaję tę właściwość jako szansę weryfikacji
obliczeń. Gdy już zaczepiłem ten temat to dodam, że nie tylko
wymiary tych elementarnych cząstek materii są zgodne z wielkością
kwantu przestrzeni, ale zarówno elektron jak i kwark maja również
kształt identyczny jak kwant przestrzeni - są czworościanami
foremnymi.
Swego
czasu zapoznałem się z wykładami bardzo interesującego
współczesnego fizyka teoretycznego Nassima Harameina,
zatytułowanymi „Przekroczyć horyzont”. W pewnym momencie
rozważał on problem roli czworościanu
foremnego w budowie wszechświata, więc miałem nadzieję, że dostrzeże niesamowite
możliwości tego kształtu (zwłaszcza, gdy jeszcze uwzględni się
kwestie zakrzywienia przestrzeni) i w ten sposób znajdę
potwierdzenie własnych przemyśleń. Jednak Haramein po chwili
skręcił w stronę form kulistych i oczywiście „wylądował” w
osobliwościach. Przekreśla to końcowy efekt wysiłku tego
naukowca, ale należy docenić oryginalność myślenia i jego kilka
krytycznych uwag wobec dzisiejszej fizyki. Zwłaszcza chodzi tu o
teoretyków mechaniki kwantowej, którzy uważają, że jeżeli nazwą
jakieś zjawisko, to jest to równoznaczne z jego wyjaśnieniem.
Powróćmy
jednak do analizy właściwości przestrzeni. Mamy już obliczoną
wielkości jej pojedynczego kwantu, to może spróbujmy obliczyć też
wielkość całego Uniwersum. We wpisie Wielki Niewypał wyjaśniłem,
że stwierdzone przez Hubblea przesunięcie ku czerwieni widma
promieniowania odległych obiektów wcale nie dowodzi, że się one
od nas oddalają, a tylko że są one od nas odległe. Należy jednak
przy tym zauważyć, że chociaż Hubble mylił się w interpretacji
sensu swojej obserwacji, to jednak stwierdził jednocześnie pewną
prawidłowość w odległości i przesunięciu, którą nazywamy
obecnie stałą Hubblea, a która wynosi około 71
km/sMpc (3,26 mln lś /Mpc).
Uwzględniając wszystkie poprzednie rozważania, można spróbować
wykorzystać pewną intrygującą szansę. Jeżeli stała
Hubblea nie określa prędkości ucieczki galaktyk, to znaczy, że
wskazuje na wielkość (proporcje) zakrzywienia przestrzeni
(stała kosmologiczna?). Wobec tego można dokonać obliczeń
wielkości wszechświata, określonej dla dowolnego punktu
przestrzeni jako centralnego. Należy jedynie obliczyć promień
okręgu opisanego na trójkącie równoramiennym, którego podstawą
jest odcinek o długości 2 mpc (2 megaparseki), a wysokość wynosi
71 km (przybliżona wartość stałej Hubbla) i będzie to właśnie
długość
promienia wszechświata (promienia geodezyjnej).
Zadanie stosunkowo proste, ale dla wytrwałych. Z moich, bardzo
prowizorycznych i niewątpliwie błędnych obliczeń, mających
raczej zobrazować rzędy wielkości niż dokładną wartość,
wynika, że promień ten może
mieć długość ok. 5 x 10 do potęgi 37 mpc.,
(o całe rzędy wielkości więcej niż obecnie przyjmowane rozmiary
wszechświata), co automatycznie pozwala obliczyć też długość
geodezyjnej.
Trzeba
tu dodać jeszcze jedną uwagę. Stała Hubblea jako wskaźnik tempa
rozrastania się przestrzeni była wykorzystywana dotychczas do
obliczenia czasu istnienia wszechświata, czyli określenia jak
dawno temu miał miejsce Wielki Wybuch – wg tych wyliczeń ok 14
mld lat temu. Ponieważ założenia są błędne, to i wiek
wszechświata niewątpliwie też się nie zgadza. Gdy wyjaśnię jak
zaczął się ruch (i czas) oraz jak powstała materia (w procesie
już przeze mnie wspomnianym poprzednio, który nazwałem Wielkim
Wstrząsem), to wówczas zaproponuję sposób jak można obliczyć
jak dawno to się stało. Nie będzie to jednak dotyczyło
przestrzeni (Uniwersum), która jest bytem pierwotnym i której
wymiar czasu nie dotyczy.
Na
koniec tego wpisu chcę odnieść się do komentarzy, które do mnie
dotarły, iż popełniam błąd atakując matematykę jako naukę –
wpis Bóg
nie jest matematykiem.
Ponieważ w obecnym wpisie sam proponuję skorzystanie z matematyki,
aby obliczyć zarówno wielkość kwantu przestrzeni jak i całego
wszechświata, muszę wyjaśnić pewne nieporozumienie. Matematyka
jako nauka czysta, abstrakcyjna, jest niewątpliwie nie do
podważenia, a moje uwagi dotyczyły tylko tego, że nie można jej
bez zastrzeżeń stosować do fizyki, gdyż w fizyce nie występuje
zjawisko analogiczne jak arytmetyczna nieskończoność oraz nie ma zerowych wymiarów
wartości fizycznych (są to zawsze co najmniej wielkości Plancka).
W proponowanych przeze mnie obliczeniach nie ma żadnych
nieskończoności, ani wartości zerowych i użycie matematyki jest tu
jak najbardziej zasadne.
Aby osoby nieprzekonane zrozumiały moją
argumentację, przytoczę jeszcze jeden przykład. Istnieje sławny
paradoks mający zobrazować zasady mechaniki kwantowej, zwany Kotem
Schrödingera.
Zamknięty w klatce i niewidoczny dla nas kot ma 1/2 szansę
przeżycia z uwagi znajdujące się z nim śmiercionośne urządzenia,
które ma właśnie
50% prawdopodobieństwa zadziałania. Ponieważ nie wiemy czy kot żyje czy nie,
to fizycy kwantowi traktują go jednocześnie jako żywego i jako
martwego (i podobnie muszą traktować przeróżne zjawiska w świecie
molekularnym, co do których nie wiadomo czy zaszły czy nie).
Filozoficzne aspekty tego przypadku dla zjawisk kwantowych są bardzo
interesujące, ale niestety mało kto zauważa tu pułapkę
zastawioną przez matematykę. Zgodnie z jej regułami wartość
życia tego biednego kota określimy na 1/2 i takie półżywe
stworzenie będziemy wstawiali do dalszych wzorów, otrzymując
oczywiście błędne wyniki. Kot bowiem jest albo żywy (1), albo
martwy (0) i nigdy nie ma wartości średniej (1/2) – Bóg nie jest
matematykiem i nie zastosuje wartości 1/2, gdyż on wie, czy kot
żyje czy nie
Jeśli przestrzeń jest w jednym miejscu mniej zakrzywiona, w innym bardziej, a w jeszcze innym - znacznie bardziej, to wówczas jej składowe (czyli omawiane kwanty przestrzeni) musiałyby:
OdpowiedzUsuń- albo w jednym miejscu być "miażdżone" (a tym samym - posiadać inne wymiary na jednym swym końcu, zaś inne - na swym końcu przeciwległym. A w takim wypadku ich ściany nie byłyby już równobocznymi trójkątami),
- albo odległość pomiędzy ich granicami (ścianami, krawędziami, wierzchołkami) musiałaby się zwiększać - czyli powstawałaby... dodatkowa przestrzeń pomiędzy kwantami przestrzeni...
Czy mógłbym prosić o wyjaśnienie tego problemu?
No bo problemu tego nie byłoby, gdyby przestrzeń nie była wcale zakrzywiona nigdzie.